|
Forum: depresja, smutek, leczenie, inne ... Forum: depresja, pomagamy sobie wzajemnie z poszanowaniem, czytamy i odpowiadamy, to nasza mala ostoja, tutaj mozemy pisac co nas boli, smuci, nie jestes juz sam... mamy czat depresja na www.czat.onet.pl on-line, zapraszam stefan=zaak_333 admin...
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Malgorzata_
wielki mistrz pisarstwa stopnia IX *3300
Dołączył: 05 Sty 2008
Posty: 4640
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Środa 15:11:41, 25 Listopad 2009, Środa , 328 Temat postu: Przyjaźń na wszelaki wypadek |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
Prawdziwa przyjaźń, oparta na równości, wyrozumiałości i zaufaniu, jest ważna w naszym życiu jak sól w dobrze przyprawionej potrawie. A mimo to psychologowie jak dotychczas nie poświęcili jej zbyt wiele uwagi...
Przyjaźń jest postrzegana jako piękny, ale rzadki kwiat, wymagający ciągłej pielęgnacji. Taki jej obraz wynosimy przede wszystkim z lektur dzieciństwa i młodości. Wiele uwagi poświecili przyjaźni filozofowie (np. Arystoteles) czy etycy (np. Maria Ossowska). W słownikach języka polskiego definiowana jest za pomocą takich pojęć, jak życzliwość, szczerość, bliskość, serdeczność, lojalność, możność liczenia na kogoś. Za to w podstawowych słownikach psychologicznych, dostępnych w Stanach Zjednoczonych, w ogóle nie ma hasła „przyjaźń”.
Przyjaźń definiuję jako dające się obserwować zachowanie wyrażające potrzebę bliskości, przywiązania czy kontaktu. Ludzie, którzy się przyjaźnią, czerpią satysfakcję z przebywania razem, dzielenia się radościami i smutkami, szczerze i bezinteresownie. Towarzyszy temu wzajemność zachowań, względny brak zazdrości, wyrozumiałość, lojalność, solidarność, poczucie równości, altruizm, w dużej mierze – wspólnota poglądów i opinii. Jeśli powyższą charakterystykę przyjmiemy jako opisową definicję pełnej przyjaźni, to trzeba się zgodzić, że jest ona zarówno pożądanym, jak rzadkim doświadczeniem czy „stanem ducha”.
W przyjaźni da się wyróżnić dwa elementy: wrodzony i nabyty, instynktowny i wyuczony, przekazywany genetycznie i stanowiący rezultat skomplikowanej interakcji czynników wewnętrznych i środowiskowych. W niedalekiej przeszłości miały miejsce gwałtowne spory uczonych preferujących genetyczne lub środowiskowe podejście do kształtowania się osobowości człowieka. Dziś zdecydowanie przeważa podejście interakcyjne, które zakłada istnienie i współdziałanie wielu czynników. Jedne z nich są zakodowane, inne znajdują się w środowisku. Jednak większość jest wciąż mało poznana.
Zachowania, które wyrażają więź społeczną, bliskość, ale również chęć zabawy czy dotyku, można określić jako „przywiązaniowe” czy „przyjazne”. Aby oswoić zwierzę, musimy ułatwić mu zastąpienie lęku przed człowiekiem pragnieniem bliskości, ocierania się, jedzenia z ręki itp. W efekcie oswajający stanie się obiektem pożądanym. Wychowanie dzieci i jego efekty pod pewnymi względami przypominają proces oswajania. Pozytywnym skutkiem obu procesów jest przywiązanie do „stada”. Negatywnym efektem – wzbudzenie lęku, agresji i wrogości.
Wśród ssaków, a więc i wśród ludzi, powszechne są zachowania przywiazaniowe (przyjazne), do których zaliczymy: zdolność do opieki nad potomstwem, zdolność do współpracy w grupie (w stadzie, np. w czasie polowania zwierząt drapieżnych), złożone procesy towarzyszące reprodukcji, czy też zdolność do zmiany orientacji gatunkowej, co ma miejsce w procesie oswajania dzikich zwierząt. Nie ulega wątpliwości, że takie zachowania, nazywane też instynktownymi, mają decydujące znaczenie dla przetrwania zwierząt wyższych. Wszystko wskazuje na to, że zdolność do przyjaźni i jej przeżywanie pojawiają się wcześnie w ewolucji ssaków i ptaków, i początkowo są silnie wyrażone w opiekuńczych zachowaniach wobec potomstwa.
Z perspektywy własnych doświadczeń zawodowych jestem skłonny stwierdzić, że ogromna większość ludzi widzi przyjaźń w sytuacjach, w których o przyjaźni nie może być mowy. Strażnik nie może być przyjacielem więźnia, a właściciel przyjacielem niewolnika. W obu przypadkach silniejszy będzie wymuszał na osobie od niego zależnej takie działania, które będą dla niego korzystne. To wymuszanie nie musi oznaczać przymusu fizycznego. Wystarczy obietnica, drobny przywilej, a nade wszystko zależność i lęk przed „panem”. Pracując w USA z chorymi psychicznie więźniarkami, słyszałem od nich wielokrotnie, że mają kontakty seksualne ze strażnikami. Dosłownie błagały mnie, abym nie raportował tych zdarzeń, bały się bowiem, że utracą przywilej odwiedzin dzieci. Oficjalnie kobiety te pozorowały przyjacielskie układy ze strażnikami dotąd, dopóki kilka z nich nie zaszło w ciążę, a wywołany tym skandal nie doprowadził do zmiany sytuacji.
Zależność występuje też w każdej rodzinie w relacji rodzice-dziecko. Dziecko jest całkowicie zależne od rodziców przez wiele lat życia, a nawet po opuszczeniu gniazda rodzinnego pozostaje nadal w kręgu wartości, przekonań i doświadczeń wyniesionych z domu. Dlatego też w pracy zawodowej przestrzegam rodziców przed traktowaniem swoich dzieci jako „najbliższych przyjaciół”. Wiele matek, zwłaszcza samotnych (w imię fałszywie pojmowanej „przyjaźni” czy „miłości”), stara się zrekompensować utratę własnego „gniazda” wtrącaniem się w sprawy rodzinne swoich dorosłych dzieci, a zwłaszcza swych wnucząt.
Przyjrzyjmy się teraz przyjaźni kompensacyjnej. Możemy o niej mówić wtedy, kiedy dwoje ludzi wnosi do swojego związku cenne, choć odmienne wartości. Budzi ona zazwyczaj silne uczucia u ludzi postronnych, wyrażających to np. w formie: „Jak ona nie brzydzi się spać z takim staruchem!” Oczywiście, są takie związki, w których obie strony upatrują przede wszystkim korzyści dla siebie, ale w tak ostrych ocenach łatwo się też dopatrzyć zwykłej ludzkiej zawiści.
Różnica wieku i pozycji stwarza różne możliwości i może być uważana za stan pożądany przez wiele młodych i atrakcyjnych kobiet. Małżeństwo z dobrze „ustawionym” mężczyzną, dojrzałym i zrównoważonym (a te cechy idą w parze z wiekiem), sprzyja spokojnemu i radosnemu macierzyństwu. A przecież pragnie tego większość kobiet. Dlatego też wśród tego typu par widywałem przejawy najgłębszej przyjaźni nie skażonej chciwością czy chęcią łatwego zdobycia dużych pieniędzy.
Szczególną formą zachowań przywiązaniowych jest związek uczuciowy ze zwierzęciem domowym. Bywa, że czworonogi są traktowane niemal jak pełnoprawni członkowie rodziny. Zdarzało mi się widzieć ludzi opłakujących miesiącami śmierć czworonożnego przyjaciela, chorujących na depresję po takim zdarzeniu, budujących psu nagrobki na specjalnych cmentarzach dla zwierząt, przechowujących jego prochy jak relikwie.
Ostatnio zwraca się uwagę na niezmiernie ważne funkcje zwierzęcia domowego. Stwierdzono, że obecność psa czy kota w domu wpływa korzystnie na ciśnienie krwi u ludzi z nadciśnieniem, obniża się też napięcie emocjonalne członków rodziny, zmniejsza depresja (jeśli jest). W czasach, kiedy depresja, zaburzenia lękowe i nerwicowe rozpowszechniają się epidemicznie, nie powinniśmy bagatelizować korzyści płynących z przyjaźni z czworonogiem, zwłaszcza że pomoc udzielana jest bezpłatnie i bez leków.
Jeszcze nie tak dawno w Polsce i wielu innych krajach popularna była wśród młodych ludzi korespondencja listowna, w niektórych środowiskach panowała moda na komunikację radiową (mam na myśli kręgi krótkofalowców). Dziś króluje niepodzielnie łączność poprzez Internet i e-mail. Rozmowa z „przyjaciółmi”, znalezionymi via komputer, zastępuje wielu ludziom przyjaźń z realnymi konkretnymi osobami. Niektórzy psychiatrzy czy psycholodzy zwracają uwagę, że Internet sprzyja romansom, rozwodom, rozbijaniu małżeństw, zaniedbywaniu dzieci i wielu innym negatywnym zjawiskom.
Potęga komputera ma najprawdopodobniej bardzo silny związek z udziałem fantazji w naszym życiu. Nie ma nic złego w fantazjach, musimy jednak trzymać je pod kontrolą i umieć odróżnić prawdziwy świat od wirtualnego. Zasada ta odnosi się w szczególności do naszych kontaktów z elektronicznymi ludźmi. Jeśli kontaktujemy się z osobą znaną z komputera, listu czy radia, to pamiętajmy że i my, i nasz korespondent, to dzieła fantazji.
Innego typu wątpliwości nasuwają się przy próbie zdefiniowania pojęcia „przyjaciel” w niektórych zawodach, np. w psychoterapii. Czy terapeuta jest lub może być przyjacielem pacjenta? W pierwszym odruchu powiemy: tak, może i powinien być. Wątpliwości nasuwa jednakże fakt, że terapeuta za swą pracę każe sobie płacić, czasem słono. Np. w Nowym Jorku 50 minut terapii może kosztować powyżej 300 dolarów. Czy to nie za drogo jak na przyjaciela?
Wielu terapeutów (do 10 proc.) przyznaje się do współżycia z pacjentkami, które zwykle nie potrafią odmówić. Czy ktoś słyszał o wykorzystywaniu seksualnym terapeuty przez pacjentkę? Niektórzy terapeuci używają pojęcia „sojusz terapeutyczny” (therapeutic alliance). To kontrakt, czasem zapisywany w formie szczegółowej umowy, którego celem jest wyleczenie. „Sojusz terapeutyczny” jest jednakże bardziej pojęciem idealnym niż realnym i obie strony powinny zdawać sobie z tego sprawę. Terapeuta wciąż trzyma w ręku wszystkie nitki relacji, to on dostaje pieniądze, to on ocenia sytuację i sugeruje wiele decyzji.
Purytanie wśród terapeutów – a takich jest wielu – odrzucają kategorycznie możliwość przyjaźni z pacjentem, a niektórzy z nich porównują psychoterapię z prostytucją. Taki skrajny pogląd jest jednakże, jak większość radykalnych osądów, niesłuszny i niesprawiedliwy. Ludzie, którzy poświecili psychoterapii niemal całe zawodowe życie, tak jak piszący ten tekst, zazwyczaj przekonani są o ogromnym znaczeniu przyjaźni w uzyskiwaniu pozytywnych efektów leczenia – obojętne czy pracują z dziećmi, młodzieżą, czy z ludźmi u kresu swej podróży.
Jeszcze gorzej może ułożyć się praca terapeuty-uszczęśliwiacza, który pragnie wyrównać krzywdy, jakich pacjent doznał od ludzi, czasem najbliższych. Taki terapeuta może próbować adoptować pacjenta, załatwić mu mieszkanie czy dobrą pracę. W takich przypadkach czasem zdarza się, że stara się manipulować sytuacją tak, aby załatwić sobie swoje własne potrzeby.
Czy zatem psychoterapia powinna być uprawiana „profesjonalnie”, czyli poprawnie, ale z dystansem, z intensywnością relacji międzyludzkiej utrzymującą się w letnim, a nie gorącym przedziale? Jest to ważny, ale odrębny problem, przekraczający ramy tej pracy.
Czytając powyższe rozważania można by dojść do wniosku, że przyjaźń zawiera same mankamenty, a o dobrą przyjaźń jest bardzo trudno. Moim założeniem było rzeczywiście przeciwstawienie Przyjaźni pisanej z dużej litery przyjaźniom realnym, takim na co dzień.
Przyjaźń jest ważna w naszym życiu jak sól w dobrze przyprawionej potrawie. Należy wiec dążyć do przyjaźni idealnej (jakkolwiek sobie ją wyobrażamy), ale zaspokajać się na co dzień „dostatecznie dobrą” przyjaźnią, tak aby nasze życie nabrało kolorów. Z tego punktu widzenia przyjaźń komercyjna przynosi nam dostatecznie dużo korzyści, by zapomnieć o fakcie, że nie jest to przyjaźń idealna.
Natura wyposażyła nas we wszystko, co konieczne do doświadczania przyjaźni – nam samym pozostawiona jest decyzja i jej wykonanie. „Dezyderaty” kończą się słowami: „Bądź uważny – dąż do szczęścia”. Czyż słowa te nie zawierają zachęty do „dążenia do przyjaźni”, czymkolwiek ona się wydaje?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|