|
Forum: depresja, smutek, leczenie, inne ... Forum: depresja, pomagamy sobie wzajemnie z poszanowaniem, czytamy i odpowiadamy, to nasza mala ostoja, tutaj mozemy pisac co nas boli, smuci, nie jestes juz sam... mamy czat depresja na www.czat.onet.pl on-line, zapraszam stefan=zaak_333 admin...
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
OtoJestemJa
pisarz powyzej 3 postow
Dołączył: 19 Kwi 2010
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Mezczyzna
|
Wysłany: Poniedziałek 13:23:34, 19 Kwiecień 2010, Poniedziałek , 108 Temat postu: Mała historia |
|
|
wzdech... to może zacznę tak...
strefa chaosu
Co ja teraz robię?
Słucham spokojnej muzyki i piszę... przelewam na wirtualny papier skróconą historię swojego życia. Po tym wszystkim co przeżyłem muszę komuś to opowiedzieć... a w realnym zyciu nie mam komu.
Ja?
Nie nazywam się wcale. W zasadzie mógłbym zapomnieć swoje imię, bo i tak prawie nikt go nie używa. Ta garstka która wie o moim istnieniu woła na mnie Mike, czasami Pag - od nicka. Mam wielki problem i nie wiem już do kogo się zwrócić... a ostatnio jest coraz gorzej.
Co to jest?
Chyba depresja. Nie wiem. Może i jest. Jeżeli tak, to wielka. Przeogromna.
Nie mówię, że moja depresja jest gorsza od waszych. Moje problemy pewnie bledną w porównaniu z niektórymi z was.
Pustka, niemoc, samotność. Bezradność, zaklęte koło i z każdej strony ślepe uliczki. Ale przede wszystkim samotność.
Nie jestem ani gruby, ani wysportowany. Średni.
Ponoć jestem szalenie przystojny... ale to tylko słowa matki.
Na co mi boska twarz, jak parę centymetrów za nią jest... czerń? Pustka, chaos, rozpacz w niemal materialnej postaci.
Rodzina.
Daleka od normalnej.
Matka - idealna. Czuła, troskliwa, nadopiekuńcza. Broni mnie przed niewygodą i nie powzala mi ponosić konwekwencji moich złych decyzji.
Ojciec - nie istnieje. Zatonął w wirtualnej otchłani. Całymi dniami siedzi w swoim pokoju i gra w mmorpg. Jak wychodzi to jest jak zwierze... dzikie, zaszczute oczka. Jedno złe słowo i krzyczy ze złości, trzaska drzwiami. Waży 170 kg.
Jak to się zaczęło?
W zasadzie niewinnie. Pierwszy komputer na gwiazdkę 2000 i Star Wars: Racer. Wtedy byłem jeszcze szczęśliwy. Jeszcze miałem znajomych i ten dziecięcy optymizm.
Poznałem wirtualny świat. Nigdy nie byłem w niczym dobry, nigdy nic mi się nie udawało. W grach natomiast byłem mistrzem. Ustawiałem trudność na najmniejszy poziom i rajcowałem się, że wygrywam bez problemu. Tak to się ciągnęło latami.
Boisko i piłka z czasem zostały zastąpione przez monitor i klawiaturę. Zawsze byłem nieśmiały, a przez izolację stałem się... nie wiem czym. Odludkiem. Obcym we własnym domu, szkole czy osiedlu.
Jak to się rozwinęło?
Wielkim przełomem było odkrycie przeze mnie WoWa, a dokładniej prywatnych serwerów rpg. Dla niezaznajomionych - mmorpg, na serwerach których wcielamy się w wirtualne postaci z wirtualnymi historiami i życiami.
Pograłem trochę. Dobrze się bawiłem z wirtualnymi znajomymi. Przez pewien czas traktowałem to jako grę, ale niedługo stało się to czymś na kształt drugiego życia. Zrobiłem sobie elfkę, tak aby "mieć na co popatrzeć grając". Przyszedł inny elf. Zaczął przystawiać się do mojej.
I wtedy się zaczęło najgorsze.
Wywiązał się płomienny romans, z wyznaniami miłości po 3 dniach znajomości. Oczywiście między postaciami. Przez pewien czas byłem szczęśliwy... otrzymywałem uwagę, której mi tak brakowało. Żyłem tym uczuciem. Czy to postać, czy ja, nie było to ważne. Liczył się tylko fakt, że ktoś zwracał na mnie uwagę. Potem toczyło się to spiralą. Zawsze byłem leniwy, co w połączeniu z resztą charakteru sprawiało, że nigdy nie zaznałem miłości. Na grze moja żeńska postać była obskakiwana... legiony adoratorów. Podobało mi się to, ktoś zwracał na mnie uwagę.
Kolejne to romanse tylko pogłębiały samotność, którą odczuwałem po wyłączeniu kompa.
Z czasem stałem się tą postacią. Wymyśliłem żeńskie alter-ego i wszyscy uwierzyli, że za żeńską postacią stoi żeńska osoba. Czy to ja jestem kobiecy? A może to inni chcieli w to wierzyć? Może udając kobietę, stałem się nią? Wszyscy uwierzyli. A tych, co nie wierzyli, wierzący szybko przekonywali. Z czasem osoby stojące za postaciami zainteresowały się nie moją postacią... ale wymyśloną osobą.
Dalej.
Regularnie utrzymuję kontakt z trzema ludźmi z gry, poza grą na gg. Tam też udaję. Cały czas z nimi rozmawiam i jestem niejako zadowolony. Otrzymuję uwagę.
Jakiś czas temu... coś się zmieniło. Przestało mi to wystarczać. Zauważyłem swoje ręce pod monitorem. Potem okno o wiele większe od ekranu. A za nim cały szeroki świat.
Zazdrość.
Powodem do nagłego przypływu perspektywy była wieść, że znajoma (również wirtualna) zaszła w ciążę. Cały dzień rozpaczałem... i zazdrościłem. Nie, nie ciąży.
Szczęścia.
Tego, że ma drugą połówkę. Że jest szczęśliwa. Że ma z kim mieć wspólne plany na przyszłość.
A ja?
Sam. Samotny. Zupełnie opuszczony, zarówno w wirtualnej rzeczywistości, jak i poza nią.
Moje nietrafione pomysły.
Na początku udawałem, że jest dobrze. Nie wyszło.
Potem starałem się o tym porozmawiać. Nie wyszło.
Chciałem wyjść do ludzi... to też nie wyszło. Zmarnowałem swoją szansę.
Jest prawie koniec drugiego semestru pierwszego roku studiów. Przez cały ten czas od początku myślałem, że będzie mi dobrze samemu. Kiedy inni rozmawiali, zapoznawali się i umawiali na spotkania, ja wolałem siedzieć na parapecie i czytać. Notabene nic rozwijającego, przygodowe fantasy. Kolejna aluzja do 'innego świata'? I teraz nikt mnie nigdzie nie zaprasza. Ani na piwo, ani na spotkania, ani na imprezy. Imprez akurat nie lubię, ale i tak bym poszedł przy pierwszej nadażajacej się okazji. Nie jestem party beast, ale może kogoś bym poznał.
Kolejny pomysł - zapoznać się z kimś na czacie i zacząć się spotykać. Też nie wyszło.
Ostatni, najświeższy... portale randkowe. Skoro są na nich ludzie, to oznacza że są i inni samotnicy w świecie, nie potrafiący odnaleźć drugiej połówki. Może tam będzie ktoś podobny do mnie? Cichy, spokojny, ale potrafiący zaszaleć gdy już komuś zaufa? Nikt tego nie wie. Narazie ten punkt zaznaczam jako niewiadomą.
Teraz.
Czerń i rozpacz. Pustka zniechęcenia i apatii. Wśród nich malutka iskra nadziei... ale głównie to rozpacz i apatia.
Porzuciłem drugie życie i zostałem całkowicie sam.
Determinacja jest. Chęć bycia szczęśliwym jest. Sposobu, kierunku, kogokolwiek... brak.
Zaburzenia psychiczne? Nie. Ja tego tak nie nazwę. To rozpaczliwy krzyk o uwagę. O księżniczkę w lśniącej zbroi, która mnie uratuje od samotności i którą będę tak traktował.
koniec strefy chaosu
Przyszłość.
Kropkę stawiam, bo wiem że będzie. Znak zapytania nie jest potrzebny, jakaśtam przyszłość zawsze nadejdzie. Jestem zbyt wielkim tchórzem żeby się zabić.
Poszukiwany - żywy lub martwy (preferowany żywy).
Cel życia. Ludzie, przyjaciele, miłość. Kontakt, zabawa i nadzieja.
Mam opory przed wysłaniem tego... ale niech się dzieje.
Sparafrazujmy obrazek. Wstawmy 'odwaga' zamiast 'szczerość'.
dodatek: obraznia nie ma, bo linki zablokowane. Obędzie się bez wzbogacenia kontekstu.
Klik.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|